20. Fiasco - po dziesięciu rozgrywkach
Autor: lucek | Etykiety: Fiasco | Posted On 5 września 2011 at 12:44

Czym jest dla mnie Fiasco po około dziesięciu rozegranych grach? Świetnym narzędziem z niemalże optymalnym zestawem zasad, który pozwala standardowej (3-5) grupie graczy zagrać rewelacyjnego, samogrającego się jednostrzała. To kolejny GM-less, więc odpada podążanie za superużytkownikiem, wszyscy przy stole mają takie same kompetencje (i jest lewacko, jak kiedyś zauważył TZM).
Do gry potrzeba zasad, znajdujących się w podręczniku oraz tzw. playsetu, których masa jest do ściągnięcia ze strony Bully Pulpit Games. Jeszcze więcej nieoficjalnych playsetów znaleźć można w różnych miejscach sieci. Poza tym nic nie stoi na przeszkodzie, żeby samemu napisać sobie playset. Doświadczenie uczy, że można to zrobić w godzinę-dwie, czyli tyle, ile (jak mniemam) zajmuje prep do zwykłej sesji.
Do czego służy playset? Otóż określa nam on setting, w jakim toczy się gra, a także wprowadza dokładne warunki startowe: relacje między postaciami, potrzeby, jakie nimi kierują, wyjątkowe przedmioty i lokacje, które będą miały wyraźny wpływ na fabułę. Dzięki wybranym elementom ustawienia początkowego gracze dookreślają swoje postaci - i zaczyna się gra.
Nie ma MG, gracze po kolei ustawiają sceny - wybierają miejsce, czas, postaci (PC i NPC) i cel, w którym ma zmierzać scena. Pod koniec sceny należy zdecydować, jak zakończy się ona dla kluczowej postaci - pozytywnie czy negatywnie. Po dwóch kolejkach scen dochodzi do Wstrząsu. Pojawiają się dodatkowe okoliczności - trupy w szafie, niewinnie aresztowani, mściciele zza grobu. A potem zaczyna dziać się jeszcze bardziej i jeszcze mocniej - aż do Rozwiązania, w którym losy bohaterów wyjaśniają się, jak na filmową tragikomedię przystało. Mocne.
Zagrałem kilka razy Gangster London, Channel Six News, Zabójców Smoków (zgrabnie przetłumaczonych przez ekipę Wielosferowych fanów Fiasco), The Band i napisane wspólnie z Ernim i Grubym Blokowisko (wkrótce pdf). Gra, jak zawsze, zależy od graczy - ale już przeciętnie rozgadana ekipa jest w stanie stworzyć naprawdę niezłą historię. Na dziesięć sesji wszystkie odpaliły, tylko nieszczęsne Smoki wypadły nieco blado. Zrzucam to na karb naszego przeintelektualizowania i ogólnego zmęczenia konwencją fantasy.
Ocena ogólna:
Fiasco stało się jedną z moich ulubionych gier fabularnych. Jest niesamowicie elastyczne i niezwykle szybko można wytłumaczyć zasady. Prep do sesji na Orient Expressie zajmował zwykle około 10 minut, po czym przechodziliśmy do właściwej gry. Co więcej, Fiasco ma wbudowane poczucie humoru (zwykle czarnego), więc gracze, których nie kręci tworzenie opowieści, mają okazję wykazać się tworzeniem dobrych gagów.
Z czystym sumieniem daję 9/10 i znaczek jakości za wsparcie (darmowy playset co miesiąc sounds pretty cool).
Kolejna gra o której wystarczy, że taki lucek albo inny Skryba napisze, a ja już mam ochotę zagrać. Zainteresowałeś mnie trochę, szczególnie furtką dla tych, co nie lubią tworzenia historii. W Microscope czegoś takiego brak i czasem źle to wychodzi.
W ogóle dołączyłbym sobie do akcji 1HP. ;)
Grałam tylko raz na playsecie Manna Hotel na Fastavalu i wspominam bardzo, bardzo dobrze. Gra jednak wymaga tego, żeby wszyscy uczestnicy mieli podobne poczucie humoru. Sam design jest bardzo dobry i intuicyjny (choć czasem, pamiętam, zdarzały nam się kłopoty z kończeniem scen tak, żeby można je było jasno rozstrzygnąć na udaje się/nie udaje się). Ale wydaje mi się, że jest to przykład gry, która albo działa wyśmienicie (kiedy wszyscy łapią flow), albo wcale.
To co, lucku, zagrasz ze mną? :)
@Karina
Już kiedyś Ci powiedziałem, że z Tobą mogę grać zawsze, wszędzie i we wszystko, co zresztą staram się udowadniać za każdym możliwym razem (vide; Drifter o 5 nad ranem czy Wieloryb w Setskog). Aye? ;-)
@Darcane
Cóż - to tylko dlatego, że poświęciłem życie na przekopywanie się przez setki gier, a z biegiem lat wyrobiłem sobie aparat krytyczny do wynajdowania tych naprawdę dobrych :-)
l.